Orla Perć - NAJTRUDNIEJSZY szlak w polskich Tatrach

Orla Perć – szlak w tatrach wysokich, który jest celem każdego kto poznał i zakochał się w Tatrach. Jest to jednak najbardziej niebezpieczny szlak w najwyższych polskich górach. Jest on równie piękny co wymagający, o czym nie wolno zapomnieć chcąc się na niego wybrać. Wymaga on od turystów szczególnego skupienia i ostrożności dostarczając jednocześnie niezapomnianych wrażeń. Niestety, mimo ciągłych ostrzeżeń wiele osób bez doświadczenia i niezbędnego przygotowania próbuje pokonać ten słynny szlak, co często przysparza dużo niepotrzebnej pracy i kłopotu ratownikom z TOPR-u. Orla Perć pozostaje jednak pięknym i pociągającym szlakiem. Duża ekspozycja dostarcza mocnych wrażeń i przepięknych widoków na dolinę Pięciu Stawów Polskich i dolinę Gąsienicową. Łączy zwykły treking z ciężkimi podejściami z asekuracją na łańcuchach i klamrach, co pozwala poczuć smaczek wspinaczki górskiej. Orla Perć rozciąga się od Zawratu aż do przełęczy Krzyżne, z czego odcinek od Zawratu do Koziego Wierchu jest jednokierunkowy. Pomysłodawcą budowy tego niesamowitego szlaku był Franciszek Henryk Nowicki, a osobą, która wyznaczyła jego przebieg - ksiądz Walenty Gadowski. Jego pierwotna wersja nie kończyła się na przełęczy Krzyżne, ale wiodła dalej przez Wołoszyny, aż do Wodogrzmotów Mickiewicza (akurat oryginał Orlej wiódł w przeciwną stronę, niż jest to obecnie). Na sam Zawrat wiedzie kilka szlaków: od „Piątki”, doliny Gąsienicowej i Świnicy. My wybraliśmy podejście niebieskim szlakiem od schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg (9 miesięcy wcześniej!!!).

Przełęcz Zawrat, początek Orlej Perci
Na Przełęczy Zawrat

Sprawozdanie z przejścia Orlej Perci :)

Dryń, dryń, …
Dryń, dryń, …
W końcu podniosłem się, żeby wyłączyć budzik. Spojrzałem na telefon, żeby sprawdzić godzinę. Zaspanymi oczami zarejestrowałem – 5:30. Co za godzina! Po kilku minutach zewlekłem się z drewnianego łóżka w dziesięcioosobowym pokoju w „Piątce”. Obudziłem resztę moich współtowarzyszy i powolnym krokiem udałem się do łazienki. Przynajmniej o tej godzinie można się do niej dostać bez czekania w kolejce:)

Grań Orlej Perci widziana z przełęczy Zawrat
Grań Orlej Perci widziana z Zawratu

Po dobrym śniadaniu szybko ogarnęliśmy się i wyszliśmy przed budynek, jeszcze lekko spowity w porannej mgle. W końcu ruszyliśmy niebieskim szlakiem. Drogowskaz wskazywał czas 1:40h na przełęcz Zawrat skąd mieliśmy plan rozpocząć przejście Orlej Perci. Na słynnej przełęczy meldujemy się po niecałych dwóch godzinach (dotąd szliśmy jeszcze z sześcioletnim dzieckiem). Tutaj rozdzielamy się – część grupy zawraca do Doliny Pięciu Stawów, a my ubieramy kurtki (o tej porze jeszcze było dość zimno) i oglądamy piękną grań Orlej. Mimo, że jest dosyć jeszcze wczesna godzina, to i tak spotykamy tutaj już kilku turystów, którzy posilają się przed wejściem na szlak. Od tego miejsca szlak jest jednokierunkowy, który ciągnie się, aż do szczytu Koziego Wierchu. Po kromce chleba i czekoladzie ładujemy się na szlak. Już praktycznie na samym początku słynna trasa wita nas łańcuchem na pionowej, ale nie wysokiej płycie, którą trzeba pokonać siłowo. Wychodzimy na grań, która prowadzi nas na Mały Kozi Wierch. Szlak jest stale mocno eksponowany, co może mocno dać się we znaki osobom z lękami wysokości, czy przestrzeni. Nie robiąc przerwy schodzimy prawie, że pionowym zejściem do Zmarzłej Przełączki Wyżniej, skąd udajemy się przez chwilę w głąb Żydowskiego Żlebu, gdzie można by powiedzieć, że wręcz wisimy na łańcuchu stojąc na malutkich stopniach skalnych.

Żydowski Żleb - Orla Perć
Zejście Żydowskim Żlebem

Idąc dalej po chwili dochodzimy do Zmarzłej Przełęczy z oryginalną formą skalną w kształcie przypominającym „Chłopka”. Rozpościera się stąd niesamowity widok na troszkę złowieszczą południową ścianę Zamarłej Turni z charakterystyczną rysą. Jest to chyba jedna z najbardziej rozpoznawalnych ścian będących głównym celem wspinaczy w Tatrach. Mijając od północnej strony Zamarłą, docieramy w końcu do chyba już legendarnego miejsca w polskich Tatrach, obrośniętego milionami niestworzonych opowieści – słynnej drabinki prowadzącej do Koziej Przełęczy. Schodzimy do niej trzymając się łańcucha, który ułatwia dostanie się na pierwszy szczebel zawieszony poniżej krawędzi skalnej. Będąc już na dole trzeba zrobić duży krok w lewo i stanąć na wąskiej półce schodzącej do Koziej Przełęczy. Po zejściu stajemy po raz pierwszy na skrzyżowaniu szlaków, gdzie nadarza się pierwsza sposobność do zejścia z Orlej. W lewo można się udać w stronę Doliny Gąsienicowej, a w prawo do miejsca naszego wymarszu – Doliny Pięciu Stawów.

Zamarła Turnia widziana ze Zmarzłej Przełęczy
Zamarła Turnia widziana ze Zmarzłej Przełęczy

My jednak podążając zgodnie z planem pniemy się dalej w stronę Koziego Wierchu. Po wymagającej wspinaczce osiągamy Kozie Czuby. Będąc już na przeciwległej do nich ścianie Koziego, słyszę dobiegające głosy jednej z moich współtowarzyszek, która utknęła w kominku zejściowym z Kozich Czubów - ”Miało być łatwiej! Czekaj Adam, tylko cię dogonię!” Na całe szczęście groźby nie zostały spełnione, tak, że cali i zdrowi stanęliśmy na szczycie Koziego Wierchu. W tym miejscu kończy się szlak jednokierunkowy Zawrat – Kozi Wierch. Jeden z celów został osiągnięty. Przez dłuższą chwilę napawamy się wspaniałym widokiem, oraz poczuciem zwycięstwa:) W trakcie spożywamy nasze zapasy i zaspakajamy pragnienie. W końcu pora się ruszyć, więc stajemy przed pytaniem – kto idzie dalej?

Kozia Przełęcz - Legendarna drabinka na Orlej Perci
Drabinka do Koziej Przełęczy

Jola i Ania decydują się zejść czarnym szlakiem do schroniska w „Piątce” (gdzie mamy zamówiony jeszcze jeden nocleg), a my teraz w ekipie dziesięcioosobowej napieramy dalej:) Przez chwilę jeszcze idziemy razem, ponieważ szlak czerwony (Orlej Perci) pokrywa się z zejściowym, czarnym. Po może pięciu minutach następuje pożegnanie z dwoma dziewczynami i ruszamy dalej. Początkowo idziemy zboczem masywu Koziego Wierchu. Po około 45 minutach wspinamy się na grań i przechodzimy na stronę Doliny Gąsienicowej i docieramy do kolejnego trudniejszego, ze względu na kruchość i stromość terenu, oraz często obecne potoki tworzące się po deszczach lub roztopach, miejsca – Żlebu Kulczyńskiego. Tutaj jest następne zejście, którym możemy opuścić Orlą i udać się w stronę Murowańca. Pokonujemy jednak sprawnie ten odcinek i po chwili odbijamy w prawo wąską dróżką, którą łatwo przeoczyć. Stajemy prawie u podnóża Czarnych Ścian. W tym miejscu robimy sobie krótką przerwę (oczywiście jak zwykle posilając się:) i przy okazji obserwujemy z daleka pionowy, 20-metrowy, dosyć szeroki, ale strasznie wyglądający komin, do którego zaraz będziemy się „przymierzać” w południowej ścianie Czarnego Mniszka. Jednak po podejściu pod niego okazuje się, że jest on bardzo dobrze obity łańcuchami i klamrami. Mimo to wymaga sprawności fizycznej w trudnym terenie i odporności na dużą ekspozycję. Następnie przechodzimy przez Sieczkowe Turnie. Jest to w miarę prosty technicznie odcinek, ale za to z niewiarygodnymi widokami. Mijamy zielony szlak zejściowy do Koziej Dolinki i zaczynamy podchodzić pod Zadni Granat. Jest to dość długie podejście, ale naprawdę warto! Gdy wejdziemy na szczyt możemy cieszyć się niezapomnianym widokiem. Rozbijamy tam „obóz” przy przepięknym krajobrazie rozciągającym się wokół Granatów. Standardowo oczywiście wyciągamy jedzenie, oraz (akurat teraz nowość:)) małą turystyczną kuchenkę gazową, co skutkuje przepyszną kawą, która jeszcze nigdy mi tak nie smakowała! Po dłuższym odpoczynku i skonsumowaniu batonów w końcu wstajemy, zmierzając dalej w stronę kolejnego słynnego odcinka na Orlej Perci, czyli „przejścia nad przepaścią”. Ta sławna szczelina, która chyba stała się już najbardziej charakterystycznym miejscem Granatów znajduje się między Pośrednim, a Skrajnym Granatem. Faktycznie dla mniejszych osób może stanowić pewien problem, ale dla wyższych wystarczy duży krok. Dla osób, których to miejsce w pewien sposób przerośnie, jest również udeptana ścieżka tuż obok, z której są zazwyczaj właśnie robione te „niesamowite:)” zdjęcia, które można znaleźć w internecie. Przechodząc dalej mijamy z prawej strony Żleb Drege’a, który zapisał się raczej na „czarnych kartach” historii polskich Tatr, ponieważ wiele osób straciło tutaj swoje życie. W końcu zdobywamy ostatni Skrajny Granat. Z tego miejsca możemy równocześnie podziwiać chociażby Dolinę Pięciu Stawów, Dolinę Gąsienicową, Buczynową Dolinkę, oraz takie góry jak np. Gerlach, Rysy, czy Lodowy Szczyt. Również stąd można zejść w stronę Doliny Gąsienicowej żółtym szlakiem. Jest ostatnia możliwość opuszczenia Orlej Perci przed przełęczą Krzyżne, do której przewodnik pokazuje nam jeszcze 1:45h.

Orla Perć - Kozie Czuby
Kozie Czuby

Po krótkim spojrzeniu na mapę schodzimy na Granacką Przełęcz. Trawersujemy lewym zboczem Orle Turniczki, aż w końcu dochodzimy do drugiej drabinki na Orlej Perci. Wiedzie ona na zbocze Orlej Baszty. Nie jest tak spektakularna, ani nie wisi nad przepaścią, jak jej bliźniaczka z Koziej Przełęczy. Mijamy jednak troszkę z prawej strony charakterystyczny szczyt Orlej Baszty (patrząc na nią można sobie wyobrazić, skąd wzięła się nazwa). Dalej schodzimy na dół w kierunku Pościeli Jasińskiego, czyli dosyć stromej, trawiastej polany (o ile coś na tej wysokości można nazwać polaną:)), na której dosyć często można spotkać wypoczywających turystów. Zejście jest obite łańcuchami i klamrami, ale może być znowu trochę problematyczne dla niższych osób – jest to długi, trochę wyślizgany komin, gdzie można mieć problem z dosięgnięciem stopni.

Orla Perć - Żleb Kulczyńskiego
Żleb Kulczyńskiego

Następnie idziemy w kierunku imponującej Wielkiej Buczynowej Turni, którą niestety (albo stety) szlak mija z prawej strony. Teraz już będzie prosto – myślimy. No i faktycznie nie było by źle, gdyby nie fatalne podłoże na zejściu żlebem mijającym Buczynową Przełęcz, gdzie pierwotnie prowadził szlak Orlej Perci. Na szczęście nie trwa to długo i zaraz z powrotem wspinamy się zabezpieczając się łańcuchami w stronę szczytu Małej Buczynowej Turni. Nie zdobywamy samego wierzchołka, ale wychodzimy na grań, gdzie znowu możemy podziwiać przepiękne widoki i cieszyć się dużą ekspozycją. W końcu przechodząc obok szczytu Ptaka i Kopy nad Krzyżnem docieramy do tabliczki Krzyżne 2112 m.n.p.m. - koniec Orlej Perci! Udało się! Triumfujemy, mimo że czujemy już w nogach kilka ładnych godzin chodzenia. Nasze założenie udało się zrealizować -cała Orla za jednym podejściem i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Kiedyś szlak prowadził jeszcze dalej przez Wołoszyny, aż do Polany pod Wołoszynem, ale został zamknięty w 1932.

Orla Perć - kawa na Granatach
Kawa na Granatach


Koniec Orlej Perci - przełęcz Krzyżne
Z Krzyżnego już tylko w dół…

Chwilę odpoczywamy (a co by to był za odpoczynek bez jedzenia:)) no i zaczynamy, schodzić. Mamy dwie opcje – Dolina Pańszczyca i dalej Gąsienicowa, lub Pięciu Stawów Polskich. Oczywiście wybieramy drugi wariant, ponieważ mamy zamówiony tam nocleg i dalsze plany na inne szczyty…

Komentarze